W Morawicy jesteśmy późnym popołudniem. Oczekując na przybycie pozostałych uczestników spływu szukamy opisanego w przewodnikach miejsca do zwodowania kajaków.
Okazuje się, że wjazd samochodem jest niemożliwy ze względu na stojący znak zakazu ruchu. Problem jest też z pozostawieniem na kilka dni samochodów. Dzięki sugestiom miejscowych kajakarzy, jedziemy do położonej o kilka kilometrów wsi Nida. Przy wiadukcie kolejowym jest dogodny dojazd do rzeki. We wsi pod okiem miejscowych gospodarzy, pozostawiamy samochody i dodatkowo znajdujemy nocleg pod dachem. Rano po krótkiej rozmowie z gospodarzami zawozimy nad rzekę kajaki i rozpoczynamy spływ na Czarnej Nidzie.
Pakowanie całego dobytku do kajaka jest nie lada sztuką, tym bardziej przy kapryśnej pogodzie. Zawsze pozostaje dylemat co zabrać, a co zostawić. W efekcie tego i tak zawsze czegoś się zapomni lub coś okaże się zbędnym balastem. Po zimowym zastoju i chłodnej wiośnie nareszcie jesteśmy na wodzie. Rozpoczynając spływ dajemy ponieść się spokojnemu nurtowi. Urozmaiceniem jest kilka małych bystrzy i krótka przenoska. Dobiegający końca pierwszy dzień zmusza nas do szukania odpowiedniego miejsca na biwak. I tu pojawia się problem, mianowicie brzegi są mało dostępne ,wysokie lub porośnięte nadbrzeżną roślinnością. Dopiero przed Tokarnią na lewym wysokim brzegu znaleźliśmy leśną polanę,nadającą się na biwak.
Jak się okazało spędziliśmy na niej kolejny dzień ze względu na padający deszcz. Korzystając w przerwach opadów zwiedziliśmy Muzeum Wsi Kieleckiej.
Następnego dnia około południa pogoda poprawiła się na tyle że możemy płynną dalej. Około 5 km. za Tokarnią połączenie Białej i Czarnej Nidy, która dalej pozostaje Nidą. Rzeka staje się płytsza z licznymi mieliznami i łachami piasku.
Stajemy na chwilę odpoczynku w Sobkowie, gdzie w ruinach Zamku Rycerskiego, funkcjonuje hotel i stadnina koni.
W dalszy biegu woda staje się brudniejsza z zakazem kąpieli, dodatkowo pomiędzy zwalone drzewa, dowcipnisie wrzucili bele zrolowanego siana Jeszcze kilka przenosek, spływalnych progów i dopływamy do Pińczowa. Tu kończymy spływ po Nidzie. Ci którzy piszą poradniki powinni zweryfikować swoje wiadomości. Ani jedno miejsce rekomendowane w przewodnikach, jako miejsce nadające się na biwak, nie nadawało się na ten cel. Co do czystości wody i piaszczystego dna, to może tak było w latach 60-tych XX w. Podejrzewam, że większość opisów jest powielana ze starych opracowań, przez osoby które nie mają z kajakarstwem nic wspólnego. Poza tym, co innego jest organizowany spływ niedzielny, a co innego płynąć kajakiem kilka dni. Opuszczamy Ponidzie i kierujemy się na Szlak Orlich Gniazd.
Z kajakarskim pozdrowieniem
Pyra i Sadzeniak