No i w końcu doczekaliśmy się realizacji spływu Brdą. Długo czekaliśmy na złożenie wizyty, jednej z najpiękniejszych rzek w Polsce. Ale warto było czekać.
Późnym sobotnim popołudniem, docieramy do przystani rybackiej nad jeziorem Szczytno. Pogoda w kratkę, słońce przeplata się z opadami deszczu, a na dodatek dość mocno dmucha. Pogoda nie dla wodniaków. Na terenie przystani wynajmujmy pokoje i nocujemy. Ranek okazał się podobny do dnia poprzedniego. Przy drobnym deszczyku pakujemy bagaże do kajaków i pomimo dość sporej fali na jeziorze, wyruszamy na spotkanie z kolejną przygodą. Płynąc wzdłuż prawego brzegu znajdujemy ujście Brdy z jeziora.
Wielkim zaskoczeniem dla nas wszystkich jest krystaliczna czystość wody. Bujna, podwodna roślinność tylko potęguje ten efekt. Płyniemy przesmykiem do jeziora Końskie, gdzie mijamy kemping. Przy moście na drodze Zawada-Szczytno, okazja do zrobienia zapasów w pobliskim sklepie. Wypływając z jeziora Końskiego na krótko dopadła nas burza. Na szczęście wiejący do tej pory wiatr, rozpędził burzowe chmury i na niebie zagościło dawno oczekiwane słoneczko. Brda płynie tutaj w dolinie, otoczona pagórkami na których rozpościerają się łąki i pola uprawne.
Dopływamy do mostu ma drodze Jemielno – Płaszczyca, gdzie za mostem po prawej stronie znajduje się pole biwakowe. Rozbijamy namioty i witamy kolejnych kajakarzy, których późna pora zmusiła do szukania miejsca na biwak. Jest to sympatyczne małżeństwo ze Słupska Teresa i Zbyszek. Podobnie jak my, pływają z całym dobytkiem będąc niezależnym od dobrodziejstw cywilizacji. Miejsce jest świetnie przygotowane, do szczęścia brak tylko bieżącej wody. Ale woda w rzece jest tak czysta, że kąpiel w niej, to dosłownie i w przenośni, czysta przyjemność. Wieczorne mgły otaczające biwak dodają uroku temu miejscu.
Słoneczny ranek zwiastujący zmianę pogody, działa na nas dopingująco. Zwijamy obozowisko, żegnamy się z nowymi znajomymi i płyniemy dalej. Po wczorajszym etapie, który prowadził przez kilka jezior, dzisiejszy jest rzeczny. Brda płynie do okolic Sąpolna przez obszary leśne, przed mostkiem po prawej stronie znajduje się pole biwakowe, na którym zatrzymujemy się na krótki odpoczynek. W przypadku pozostania na noc, właścicielka biwaku proponuje drewno na ognisko i ciepłą kolację, dziękujemy i wiosłujemy przed siebie. Rzeka robi się trochę ciekawsza,meandrując wśród pól.
Wpływając na teren Zaborskiego Parku, trafiamy na czyszczenie linii brzegowej porośniętej tatarakiem, trzcinami i sitowiem. Efektem tego są zatory ze ściętych roślin, na których tracimy dużo czasu i energii. Zmęczeni wypływamy w końcu na wody jeziora Charzykowskiego.
Ujście Brdy do jeziora porasta gruby dywan nenufarów, grążeli żółtych i hiacyntów wodnych. Skręcając w lewo, omijamy piękną zieloną wyspę i wzdłuż pasa trzcin wypływamy na czyste wody jeziora. Kierujemy się na widoczny w oddali kemping w Małych Swornychgaciach, gdzie nocujemy.
Opuszczając kemping, rzut okiem na mapę etapu. Etap czysto jeziorny. Przepływamy pod lokalną atrakcją, jaką jest most zwodzony i wpływamy na j.Długie. Płyniemy wzdłuż prawego brzegu, który jest długim cyplem oddzielającym j.Długie od j.Karsińskiego. Na końcu cypla skręcamy w prawo i wąskim przesmykiem przedostajemy się na j.Karsińskie, na krańcu którego, leżą Swornegacie.
Wzdłuż krótkiego odcinka Brdy do j.Witoczno usytuowały się liczne wypożyczalnie sprzętu wodnego i tawerny. Korzystamy z jednej z nich i wstępujemy na pysznego, chrupiącego okonia. Przed nami krótki odcinek rzeki i jeziora: Łąckie i Dybrzyk, na którym próbujemy znaleźć miejsce na nocleg. Kłopot polega na tym, bo prawy brzeg zajmuje teren Narodowego Parku Bory Tucholskie z zakazem biwakowania, lewy obstawiony jest tabliczkami z napisem “TEREN PRYWATNY! “.
W końcu zostajemy przygarnięci pod skrzydła “Drapieżnych Ptaków”, drużyny ZHP z Gdyni, którzy obozowali na cyplu w Czernicy. Był to wieczór miłych wspomnień z czasów spędzanych na podobnych obozach. Rano opuszczamy gościnnych harcerzy i odpływamy z tradycyjnym Czuwaj.
Wpływamy na jezioro Kosobudno, którego wody jak poprzednich jezior, są zielone z powodu sinic.
We wsi Męcikał robimy odpoczynek i zapoznajemy się jej historią umieszczoną na planszy informacyjnej. Dopływamy do zapory Mylof, mając wózek do przewożenia przenoska nie stanowi problemu. Najgorsze, że nikt z opiekunów szlaku, nie wpadnie na pomysł zbudowania drewnianego pomostu z górnego poziomu do poziomu wody za zaporą. Taki pomost ułatwiający przenoskę kajaków zrobiony jest na Korytnicy. W trakcie przenoski dostajemy wiadomość, że część uczestników ma skrócony urlop i musi wracać.
Ta wiadomość zasmuca nas trochę, w dodatku załamanie pogody nie poprawia nam nastrojów. Zaczyna padać deszcz i z pierwszymi większymi kroplami, dopływamy na leśne pole namiotowe za Rytlem. I niespodzianka! za nami w strugach deszczu, przypływają dwa kajaki, a w nich Teresa i Zbyszek.Znajomi poznani na pierwszym biwaku. W przerwie opadów rozbijamy namioty i idziemy do Rytla sprawdzić połączenia do Chojnic i Człuchowa. W południe sprowadzamy pozostawione na starcie spływu samochody. Jeszcze pożegnanie odpływających w padającym nadal deszczu kajakarzy oraz pozostających na biwaku Teresę i Zbyszka.
Kończymy spływ Brdą, który był super przygodą, pomimo skróconej trasy. Cisza i spokój na szlaku, oraz przygotowane pola namiotowe, to na pewno duży plus. No i najważniejsze, to dziewicza przyroda, którą coraz trudniej spotkać. Mamy świadomość, że nie poznaliśmy do końca wszystkich uroków tej pięknej rzeki. Obiecujemy sobie, że jeszcze tu wrócimy. Za rok może spotkamy się w Lipuszu na Wdzie? Zapraszamy.
Pyra i Sadzeniak.
Szkoda, że musieliście przerwać ten spływ. My popłynęliśmy dalej z parą sympatycznych Francuzów. Dopłynęliśmy do Bydgoszczy. Serdecznie Was pozdrawiamy i do zobaczenia na szlaku.
Witamy Was gorąco. Nam również było szkoda przerywać spływ, ale na niektóre sytuacje nie mamy wpływu. W lipcu planujemy spływ Wdą na który zapraszamy. Data jest jeszcze kwestią do ustalenia. Pozdrawiamy i do zobaczenia na szlaku. Pyra i Sadzeniak.